środa, 19 marca 2014

Jestem masochistką- Atrederm

Czyli o ciężkiej walce z trądzikiem. Śmiało mogę stwierdzić, że wreszcie odnalazłam nadzieję w walce z brzydką skórą. Ale pokolei. Mam skórę skłonną do niedoskonałości. Wiąże się to z kłopotami z hormonami. Podczas wizyty u specjalisty lekarz oznajmił mi że w moim przypadku jest to choroba nieuleczalna. Wyrok: trądzik. Może mi on towarzyszyć do końca życia, a ja mogę łagodzić tylko objawy. Zalecenia jakie dostałam to tabletki antykoncepcyjne i ogólne dbanie o cerę. Jak dla mnie było to zamało. Na efekty po tabletkach trzeba sporo czekać a i tak pomogą one częściowo zapobiegać powstawaniu nowych niedoskonałości ale co z tymi już istniejącymi? A było ich naprawdę wiele, większość ropne, bardzo paskudne. (Niestety nie mam zdjęć ale postaram się coś poszukać. ). Czasu miałam niewiele, od października szłam na studia do wymarzonego Krakowa i nie chciałam straszyć a był koniec sierpnia. Wtedy trafiłam na blog, który niemal odmienił mój los. http://kosmostolog.blogspot.com/  

Jest tam  opisany lek: Atrederm
Nie będę się rozpisywać o składzie, stosowaniu itp itd. to każdy może sobie wygooglować. Ja podzielę się tylko zaopserwowanymi efektami. 
Po pierwsze to naprawdę działa!
Występuje on w dwóch stężeniach 0,025 % i 0,05%. Ja zaczęłam od tego mniejszego stężenia. Stosowałam raz dziennie, codziennie. Przez pierwsze dni nie było odpowiedzi. Wtedy dowiedziałam się, że mam grubą skórę. Po kilku dniach skóra zaczęła się łuszczyć. Okropnie to wyglądało, trwało dość długo, kilka tygodni. Ropne pryszcze zaczęły się rozwalać zanieczyszczając resztę twarzy, pryszcze pojawiały się nadal, pojawiły się też podskórne, które wcześniej u mnie nie występowały. Było źle żeby mogło być lepiej.  Po dwóch miesiącach efekty są naprawdę cudowne. Pryszcze zniknęły, wszystko co pojawiło się przed kuracją zniknęło. Każdy kto wiedział, że coś stosuje odpowiada jednakowo: ''Skóra Ci się wygładziła! Jak to zrobiłaś? To coś działa'' . Kilka dni temu zakończyłam kuracje stężeniem mniejszym, dziś rozpoczynam ),005% ponieważ jest o wiele silniejsze a na twarzy pozostały mi stare blizny z przed kilku lat  gdy to trądzik nawiedził mnie poraz pierwszy. Mam nadzieje, że sobie z tym poradzi. Po drugim użyciu skóra już powoli schodzi także odrazu widać różnice w stężeniach. 




Co ważne przy kuracji tym specyfikiem trzeba zmienić pielęgnacje. Traktować skórę jak wrażliwą, odstawić wszystkie preparaty przeznaczone do skóry trądzikowej. Używać wysokich filtrów. W dzień silnie nawilżać.

Co więcej zauważyłam, że typ cery się zmienił. Nie wiem na jak długo ale z cery tłustej przerodziła się w normalną-wrażliwą. Nawet gdy robię kilku dniowe przerwy skóra jest odpowiedni nawilżona i się nie  błyszczy. Oby tak dalej!

wtorek, 11 marca 2014

Casting Creme Gloss Mroźne Trufle 513

Ile znam kobiet w wieku od 15 do 25 lat, które nie eksperymentowały z farbowaniem włosów? Raczej niewiele. Moje przygody z farbami, szamponami, rozjaśniaczami, dekoloryzatorami to temat na osobny post. Dziś pokażę efekty koloryzacji Casting Creme Gloss Mroźne Trufle 513. 


Castingi lubię bo markę loreal uważam za solidną firmę. 

Włosy przed koloryzacją:


Farbowałam tą farbą drugi raz w ciągu czterech miesięcy. Pierwsza farba, a raczej szampon koloryzujący bo tak określa się castingi , spłukała się prawie całkowicie chyba w ciągu dwóch miesięcy. Zostały lekko przyciemnione pasma. Nie byłam zadowolona z jednego powodu. Włosy strasznie wypadały. Kozieradka pomogła.  O ciemniejszych odcieniach  krąży opinia, że wychodzą prawie czarne. To prawda. Włosy zaraz po farbowaniu są prawie czarne, ale przy kolejnych myciach kolor jaśnieje. Co niestety muszę zarzucić tej farbie to to, że wysusza włosy. Końcówki są w opłakanym stanie. Jak dla mnie to nadają się tylko do obcięcia. 
 Wybrałam tą farbę  bo podobają mi się zimne brązy. Za pierwszym razem kolor faktycznie był śliczny, zimny. Za drugim był po prostu ciemny. 
Kolor po farbowaniu: